środa, 9 grudnia 2015

Bitwa pod Grunwaldem - wspaniała wiktoria w 1610 roku i niespodziewany blamaż 600 lat później






    Druzgocące i spektakularne zwycięstwo wojsk Polsko-litewskich nad zakonem krzyżackim miało miejsce 15 lipca 1610 roku. Jedno z najważniejszych militarnych wydarzeń ze średniowiecznej Europy odbyło się na polach malutkiej wsi Grunwald, niedaleko Olsztynka, w dzisiejszym województwie warmińsko-mazurskim. Choć wygrana polaków była bezsprzeczna powszechne są głosy, iż Jagiełło popełnił wielki błąd nie wykorzystując możliwości całkowitego zniszczenia krzyżaków. 




Każdego roku 5 lipca kilkuset członków bractw rycerskich z całej Europy bierze udział w starannie przygotowanej inscenizacji tego wielkiego wydarzenia. Widowiskowy spektakl przyciąga rzesze widzów. 




W 2010 roku, w 600-letnią rocznicę, w okolice wsi Grunwald przyjechało ponad 150 tysięcy ludzi z całej Polski. Jako, że przebywałem wtedy w pobliżu na wakacjach, postanowiłem wziąć udział w owym słynnym widowisku.  




Zarówno w 1610 roku, jak i 600 lat później, lipiec należał do wyjątkowo upalnych miesięcy. Ponad 40 stopniowy upał w 2010 roku dał się we znaki przede wszystkim uczestnikom historycznej inscenizacji. Szczególnie odczuwały to konie, którym to organizatorzy dobrodusznie zapewnili po 1.5 litra wody na każdy dzień. Na szczęście na wysokości zdarzenia stanęli mieszkańcy, którzy oferowali spragnionym turystom szklankę chłodnej wody, w cenie... 5 złotych! Po ulewie jaka nawiedziła Grunwald w nocy po bitwie "popisał" się również burmistrz, który poprosił mieszkańców o pomoc w wyciąganiu zapadniętych w błocie samochodów. Jedyne 25 złotych za jedno auto!  




Dobra, nie będę się więcej pastwił nad organizacją , bowiem nie obeszłoby się bez kilku niecenzuralnych słów. Kto był, ten doskonale wie co mam na myśli. Kto nie miał okazji być, nie powinien żałować. Większość osób z którymi rozmawiałem- w tym kilkoro uczestników- zgodnie powtarzało, iż wcześniejsze rekonstrukcje wyglądały o niebo lepiej. Ponieważ byłem tam tylko jeden raz (w zupełności mi to wystarczy), muszę im wierzyć na słowo. 




Na całe szczęście dla mnie, znajoma należąca do jednego z bractw biorących udział w inscenizacji, dała mi możliwość zobaczenia przygotowania do inscenizacji bitwy "od kuchni". 




Zdjęcia, którym zrobiłem naprawdę sporo, będę wrzucał partiami. Poniżej część z obozu. Tutaj pozwolę sobie na mała dygresję; wielki szacunek należy się wszystkim, którzy decydują się brać udział w tym wydarzeniu. Jest to naprawdę wielki wysiłek z ich strony, za który nie otrzymują żadnego wynagrodzenia, poza uśmiechem ze strony widzów. I to nie zawsze... 





































Brak komentarzy: