niedziela, 1 maja 2016

Francuska rzeczywistość, amerykański sen i polski rodowód. Clos du Gravillas z "księżycowej" Langwedocji





Od pisarza do winiarza

Clos du Gravillas, to oryginalna winiarnia, której właścicielami są Nicole i John Bojanowscy. John nosi polskie nazwisko, gdyż jego dziadek był Polakiem. On sam urodził się i wychował w USA, w Kentucky. Od małego interesował się literaturą anglojęzyczną. Zaczął nawet pisać nowelę, ale pewnego dnia stwierdził, że potrzebuje więcej doświadczenia i swobody, jeśli chce zostać prawdziwym pisarzem. W tym celu wyjechał do Europy i osiadł na dwa lata w Polsce, gdzie studiował anglistykę na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Z powodu braku pieniędzy zatrudnił się w firmie produkującej sprzęt elektroniczny. Szybko awansował na kierownika sprzedaży we wschodniej Europie.
Z kolei Nicole, zanim założyła własną winiarnię, przez siedem lat była głównym sprzedawcą win z Langwedocji i Burgundii do Europy wschodniej. Praktyki winiarskie odbywała u największych winiarzy w Burgundii i Bordeaux- miała kilkumiesięczny staż w słynnej Clos de Vougeot! Para poznała się na początku lat 90-tych XX wieku w Narbonne, kiedy to John wraz z zaprzyjaźnionym zespołem miał koncert w słynnej średniowiecznej katedrze.





Oryginalna nazwa dla firmy, poszczególnych win oraz… imiona dla beczek

Nazwa Clos du Gravillas funkcjonowała jeszcze zanim wina zaczęła wyrabiać rodzina Bojanowskich, a pochodzi od pokruszonego wapienia oraz kamiennych murów, które otaczają każdą
z winnic. Ich charakterystycznym symbolem stał się księżyc, bo jak twierdzi John; „Region Minervois to ziemia, ale na księżycu”.
Łatwo rozpoznawalną cechą win z Clos du Gravillas są ich niekonwencjonalne nazwy, które w pełni oddają artystyczną duszę ich właścicieli. Ich autorem jest John, zaś dizain etykiet wymyśla Nicole. Prócz win, także beczki do ich starzenia posiadają „własną” osobowość, gdyż każda z nich ma imię. Na przykład pierwsza i najstarsza beczka nazywa się Violette. Według Johna łatwiej jest spamiętać imiona niż liczby.





Muzyka na polu, kanadyjskie dżdżownice i niezwykła historia nazwy wina

Jednym z licznych ekscentrycznych zachowań Johna jest puszczanie na polu muzyki. W zależności od fazy wzrostu winorośli, z kilku ustawionych na obrzeżach głośników, słychać dźwięki muzyki klasycznej, jazzu czy nawet ostrego hard rocka- mocne kawałki odstraszają dziki, które potrafią narobić sporo szkód w winnicy. Dla lepszego użyźnienia gleby Państwo Bojanowscy wiosną wypuszczają na każdą z winnic dżdżownice, które sprowadzają prosto z Kanady. Są one bowiem zdecydowane większe i grubsze niż ten, które rosną żyją w Europie. Vous en Voulez en Voilà! (Chcieliście, to macie), to nazwa wina, która niezbyt przypadła do gustu, zarówno klientom jak i Nicole, która wymusiła na Johnie by ją zmienił. Biedak, nie mając innego wyboru, udał się pewnego gorącego wieczoru, by sprawdzić poziom cukru w winogronach. Wziął ze sobą butelkę wina, dla którego miał znaleźć nową nazwę. Ponieważ, pod drodze spotkał znajomego, razem zawędrowali na pole, gdzie razem wypili ową butelkę wina. Kiedy nad ranem Johna obudziły cykady, świerszcze i inne owady, które zalęgły pod kamieniem służącym mu za poduszkę, od razu wiedział, że zadanie zostało spełnione! Sous les Cailloux des Grillons, czyli koncert owadów spod kamieni, to nazwa jednego z czerwonych win Clos du Gravillas. Niezwykłe, zabawne, wariackie? Być może, ale na pewno oryginalne.  




Początek dały wiekowe winnice

W 1999 roku Bojanowscy zakupili pierwsze pola winorośli. Zdecydowali się na ryzykowne posunięcie i na początku roku stali się nowymi właścicielami krzaków winogron pochodzących z 1911 roku! Łącznie niespełna jeden hektar Carignan i Grenache gris. Ich pierwszymi winami, które pojawiły się w sprzedaży w 2001 roku, były Lo Vièlh i L`inattendu. W 2007 roku wypuścili na rynek pierwszego swojego Muscata z apelacją miejscowości, w której mieszkają Muscat de Saint-Jean de Minervois.





Uprawa biologiczna z apetytem na biodynamiczną

Clos du Gravillas posiada certyfikat uprawy ekologicznej (organicznej). Mimo to, Nicole marzy by otrzymać status winiarni biodynamicznej- między innymi nie pozwala Johnowi wyrywać żadnych chwastów na polu (w tym również pokrzywy), chciałaby także zakopywać na polach rogi z krowimi odchodami. John, śmieje się z tego (oczywiście pod nieobecność żony), bowiem dla niego same papiery nie mają większego znaczenia. W trosce o dobro ziemi, fauny i flory oraz jakość winogron, ziemia jest nawożona tylko i wyłącznie naturalnymi produktami, bez zbędnych chemicznych dodatków. Właściciele starają się, żeby wszystkie narzędzia i maszyny, jakie wykorzystują do pracy w winnicach były odpowiednio lekkie w celu uniknięcia obsuwania się ziemi. Krzaki winogron są odpowiednio i starannie przycinane między wiosną a latem. Młode, nie w pełni rozwinięte pędy są usuwane, żeby nie zabierały wody. Podobnie postępuje się z zielonymi listkami, pozostawiając jedynie te, które są dla krzaka niezbędne.  





Zbiory trwające do Świętego Mikołaja






John i Nicole ze zbieraniem winogron każdego roku czekają do samego końca winobrania, żeby owoce były jak najbardziej dojrzałe i pełne cukru. Johnowi nie raz zdarzyło się spędzić noc na polu (patrz wyżej), tylko po to, żeby z samego rana sprawdzić poziom cukru w winogronach.
Większość mieszkańców Saint-Jean de Minervois, co roku śmieje się, że będą zbierać do Papa Nôel, czyli do Św. Mikołaja. Coś w tym jest, bo w 2005 roku ich zbiory zakończyły się dopiero
w połowie listopada. Owoce zbiera się ręcznie i poddaje selekcji jeszcze na polu, natychmiast po zebraniu przekładane są do 15 kilogramowych wiklinowych koszy, aby uniknąć obijania się o siebie. 
 



Garaż zamiast pałacu oraz pierwsza filmowa rola

John, we Francji nazywany jest królem Carignan. Głównie z powodu świetnego wina Lo Vièlh oraz Côté d`Obscur, jakie powstały w 100% z tego kapryśnego w uprawie szczepu, ale również dlatego, iż założył stronę internetową w całości poświęconą tej właśnie odmianie winogron - www.carignan.com  Wiele osób, które odwiedza winiarnię Bojanowskich, przeżywa swoisty szok. Zamiast pięknego i okazałego Château (wszak, król powinien mieszkać jak nie w zamku, to przynajmniej w pałacu) ich oczom ukazuje się… zwykły przydomowy garaż z tabliczką; Clos du Gravillas.






Sam John uważa, że zamiast Król, bardziej pasuje do niego przydomek Książe Carignan. W 2013 winiarnia Clos du Gravillas, jako jedna z 13 winiarni z Langwedocji, została zaproszona przez amerykańskiego reżysera Kena Paytona, do udziału w dokumencie o wymownej nazwie; „Les Terroiristes du Lanquedoc”. Film ten pokazuje historią każdego z producentów, którzy dzięki unikalnemu terroir robią wyjątkowe, bardzo indywidualne wina. Oto fragment z udziałem Clos du Gravillas; https://vimeo.com/56005421 23 maja 2013 w hotelu La Regina na warszawskiej starówce odbyła się premiera owego dokumentu z degustacją prowadzoną przez samych producentów, oczywiście nie zabrakło Johna Bojanowskiego, która to spotkała się z szerokim entuzjazmem pośród zgromadzonych gości . http://winicjatywa.pl/2013/07/19/atak-terroirystow-degustacja-win-z-langwedocji









Brak komentarzy: