czwartek, 26 listopada 2015

Muśnięcie absolutu



Jak zmierzyć się z Legendą i wyjść z tego bez szwanku? Raczej niemożliwe do zrobienia, choć można spróbować. Riesling Trockenbeerenauslese Rothneberg (parcela uchodzi za jedno z ledwie trzech cru w Hesji Nadreńskiej) z Weingut Gunderloch. Produkowany metodą podobną do tokajskiej eszenci, czyli jedynie z samego koncentratu. Do wyrobu niewielkiej objętości, 375ml potrzeba, prawie 100 kilo winogron! W XXI wieku jedynie dwa lata miały warunki odpowiednie do powstania tego wyjątkowego wina. Ostatnio w 2010 roku. Ledwie 300 butelek. Wine Spectator nagrodził trzy roczniki maksymalną notą 100 punktów. Czy miał rację?

Nackenheim, gdzie mieszkają i robią wina Państwo Hasselbach 

Większość winnic z Hesji Nadreńskiej, jak sama nazwa skazuje, rośnie tuż nad brzegiem Renu 

Pączkujący Riesling 

Przyznaję bez bicia, że dla każdego z naszej czwórki był to debiut z winem tak wysoko ocenionym. Piliśmy kilka razy wina mające podobną lub nawet wyższą cenę, ale nigdy nie była to, primo słodycz, secundo, tak małej pojemności- 0.375l. Wystarczył sam widok butelki, byśmy wstrzymali oddech. Zarówno podczas nalewania złotego płynu do kieliszków, jak i w czasie samej degustacji, nie padło żadne słowo. Każdy chciał choć przez te krótką chwilę, poobcować z Legendą sam na sam. Dobry kwadrans trwało, zanim ktokolwiek odważył się odezwać- warzyliśmy każde słowo, bowiem obok nas siedzieli i obserwowali całą sytuację, Fritz`s i Agnes Gunderloch. Jak się szybko okazało, zupełnie niepotrzebnie. Pierwsza zażartowała Ignes, pytając się czy nie potrzeba nam łyżeczki- w rzeczy samej wino jest tak gęste, że można je pić jak syrop, po parę kropel. Tacy właśnie są właściciele Weingut Gunderloch. Sympatyczni, prostolinijni, wiecznie uśmiechnięci. Po prostu zwykli ludzie, którzy robią, to co kochają. I choć ich wina są niezwykłe i zdają się pochodzić z innej planety, nie można, a wręcz nie należy, ich wychwalać pod niebiosa. W końcu, jak mawia Fritz`s „Wino jest tylko napojem, który choć sprawia wielką przyjemność, to jednak czasem potrafi też srogo rozczarować. Dlatego cieszymy się za każdym razem, jak tylko którakolwiek z naszych butelek zmieści się w tej pierwszej kategorii”. Nic dodać, nic ująć.


Ten pośrodku, to oczywiście Fritz Hasselbach 

Agnes prezentuje swoje wina 


Nie rozpisywałem się o bukiecie i smaku Legendy, bo też nie posiadam żadnych notatek. Owszem, napisałem kilka zdań, ale one są nikomu potrzebne. Wystarczą same wspomnienia. Nie tyle stricte momentu degustacji, ale całego spotkania, a raczej pobytu w Weingut Gunderloch. Od tamtej pory wiem jedno; jestem w pełni gotowy do spróbowania kolejnej Legendy, tym razem z Domaine Romanée-Conti. Tylko jak można umówić się na degustację ich win? Macie jakieś pomysły?


Humory dopisują 

Legenda w pełnej krasie 

Płynne złoto 

Chwilo trwaj! 


Brak komentarzy: