Jak zmierzyć się z
Legendą i wyjść z tego bez szwanku? Raczej niemożliwe do
zrobienia, choć można spróbować. Riesling Trockenbeerenauslese
Rothneberg (parcela uchodzi za jedno z ledwie trzech cru w Hesji
Nadreńskiej) z Weingut Gunderloch.
Produkowany metodą podobną do tokajskiej eszenci, czyli jedynie z
samego koncentratu. Do wyrobu niewielkiej objętości, 375ml
potrzeba, prawie 100 kilo winogron! W XXI wieku jedynie dwa lata
miały warunki odpowiednie do powstania tego wyjątkowego wina.
Ostatnio w 2010 roku. Ledwie 300 butelek. Wine Spectator nagrodził
trzy roczniki maksymalną notą 100 punktów. Czy miał rację?
Nackenheim, gdzie mieszkają i robią wina Państwo Hasselbach
Większość winnic z Hesji Nadreńskiej, jak sama nazwa skazuje, rośnie tuż nad brzegiem Renu
Pączkujący Riesling
Przyznaję bez
bicia, że dla każdego z naszej czwórki był to debiut z winem tak
wysoko ocenionym. Piliśmy kilka razy wina mające podobną lub nawet
wyższą cenę, ale nigdy nie była to, primo słodycz, secundo, tak
małej pojemności- 0.375l. Wystarczył sam widok butelki, byśmy
wstrzymali oddech. Zarówno podczas nalewania złotego płynu do
kieliszków, jak i w czasie samej degustacji, nie padło żadne
słowo. Każdy chciał choć przez te krótką chwilę, poobcować z
Legendą sam na sam. Dobry kwadrans trwało, zanim ktokolwiek odważył
się odezwać- warzyliśmy każde słowo, bowiem obok nas siedzieli i
obserwowali całą sytuację, Fritz`s i Agnes Gunderloch. Jak się
szybko okazało, zupełnie niepotrzebnie. Pierwsza zażartowała
Ignes, pytając się czy nie potrzeba nam łyżeczki- w rzeczy samej
wino jest tak gęste, że można je pić jak syrop, po parę kropel.
Tacy właśnie są właściciele Weingut Gunderloch. Sympatyczni,
prostolinijni, wiecznie uśmiechnięci. Po prostu zwykli ludzie,
którzy robią, to co kochają. I choć ich wina są niezwykłe i
zdają się pochodzić z innej planety, nie można, a wręcz nie
należy, ich wychwalać pod niebiosa. W końcu, jak mawia Fritz`s
„Wino jest tylko napojem, który choć sprawia wielką przyjemność,
to jednak czasem potrafi też srogo rozczarować. Dlatego cieszymy
się za każdym razem, jak tylko którakolwiek z naszych butelek zmieści się w tej pierwszej kategorii”. Nic dodać, nic ująć.
Ten pośrodku, to oczywiście Fritz Hasselbach
Agnes prezentuje swoje wina
Nie rozpisywałem
się o bukiecie i smaku Legendy, bo też nie posiadam żadnych
notatek. Owszem, napisałem kilka zdań, ale one są nikomu potrzebne.
Wystarczą same wspomnienia. Nie tyle stricte momentu degustacji, ale
całego spotkania, a raczej pobytu w
Weingut Gunderloch. Od tamtej pory wiem jedno; jestem w pełni gotowy
do spróbowania kolejnej Legendy, tym razem z Domaine Romanée-Conti.
Tylko jak można umówić się na degustację ich win? Macie jakieś
pomysły?
Humory dopisują
Legenda w pełnej krasie
Płynne złoto
Chwilo trwaj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz