piątek, 30 października 2015

Fascynujące ruiny w Szymbarku







     Sporych rozmiarów twierdza w Szymbarku, niedaleko Iławy, to prawdopodobnie inicjatywa proboszcza pomezańskiej kapituły, Henryka ze Skarlina. Od samego początku, czyli końca XIV-tego wieku, zamek co rusz zmieniał właściciela. Był on między innymi w posiadaniu pruskiego księcia Albrechta von Hohenzollerna, ewangelickiego księdza Georga Polenza czy szlachcica Albrechta Krzysztofa Finck von Fickenstena, któremu zawdzięcza barokowy charakter, rozległy park oraz oryginalną oranżerię. 

     Niestety tuż po II Wojnie Światowej wojska sowieckie, które przegoniły gospodarujące tam oddziały SS, puściły z dymem gospodarskie i mieszkalne zabudowania. Według relacji naocznych świadków temperatura w środku była tak wielka, że niektóre dachówki znajdywano w odległości nawet 2.5 kilometra. 

    W latach 60-tych XX wieku zaczęto odbudowę spalonego obiektu. W 1988 roku fundacja Widzieć Muzyką chciała wdrożyć plan budowy ośrodka kształcącego niewidome dzieci z całej Europy. Ten ambitny plan posypał się, kiedy w 1997 roku ruiny zostały sprzedane prywatnej osobie. 

    Ostatni nabywca zamku w Szymbarku, z niewiadomych powodów, nawet nie zaczął remontu, przez co rezydencja uchodząca za jedną z najładniejszych i najpiękniejszych w regionie, popadła w całkowitą ruinę. Nie pomogła nawet chwila sławy, kiedy to pod koniec 1995 zawitał tam na kilka godzin sam John Malkovich, grający jedną z głównych ról w filmie "Król Olch" wyreżyserowanego przez  Volker Schlödorffa. Twierdza pojawia się w jednej z ostatnich scen. 

     Jeszcze kilka temu, coraz bardziej zarośnięte mury,  miały "prywatnego opiekuna", sympatycznego Pana Stanisława, mieszkańca Szymbarku. Bezzębny dziadek mieszkał tam wraz z pieskiem i za drobną opłatą, wpuszczał chętnych do środka. Ponieważ znał osobiście przedwojennych właścicieli, z prawdziwą pasją i szelmowskim błyskiem w oczach,potrafił godzinami snuć arcyciekawe opowieści. Jego sprośne kawały, które powtarzał wielokrotnie, dopełniały magicznej aury tego niezwykłego miejsca. Niestety, zmarł on w 2011 roku i od tamtej pory szanse na zobaczenie Zamku od wewnątrz, są praktycznie znikome. 

    Jednak będąc w okolicy, warto wybrać się na krótką wizytę, tym bardziej, że wokoło rozciąga się mocno zarośnięty park dochodzący do niewielkiego jeziora. Chyba żadne inne ruiny w Polsce nie wywarły na mnie tak dużego wrażenia! 













































niedziela, 25 października 2015

Bubeneč – „Biegnij Forrest, biegnij””, czyli turecki humor




Do dzielnicy pełnej ambasad trafiłem (jak to zwykle w takich okolicznościach bywa) zupełnie przypadkiem. Ponieważ niezbyt, delikatnie rzecz ujmując, przepadam za sztuką nowoczesną, bez większego żalu zostawiłem znajomych w Veletržni Palác (Pałac Targów) i udałem się na kilkugodzinną wycieczkę. Zobaczywszy i zrobiwszy trochę zdjęć kamieniczek w dzielnicy Holešovice, udałem się w kierunku sławnego Josefova. 

Mniej więcej w połowie drogi, mój wzrok przykuł opuszczony i zdewastowany. Zaciekawiło mnie, czemu stoi przy główniej, dość ruchliwej drodze. Oczywiście, nie znalazłem odpowiedzi, za to ujrzałem kilka innych ciekawych domów. Kiedy wszedłem w głąb, zorientowałem się, że mieszczą się tam placówki dyplomatyczne kilkunastu państw. Kilka z krajów egzotycznych, jak Kuwejt, Malezja czy Ghana, kilka z Europy- Irlandia, Norwegia czy Portugalia. Jest również ambasada rosyjska, której widok od razu przeniósł mnie do lat młodości przypadającej na koniec lat 80-tych XX wieku. Choć żadna z willi nie może się równać z barokowymi i renesansowymi rezydencjami ambasad, które mieszczą się na ulicy Nerudova na Mala Strana, kilka budynków jest co najmniej interesująca. 

Mała dygresja- będąc w Pradze, koniecznie trzeba polską placówkę dyplomatyczną mulicy Valdštejnská 8, która należy do najpiękniejszych w stolicy Czech. W dodatku otoczona jest przepięknym, rozległym ogrodem. Poświecę jej osobny rozdział.

Na koniec przytoczę historię, która mogła się dla skończyć niezbyt przyjemnie, szczęśliwie mój "anioł stróż" po raz wtóry stanął na wysokości zadania.. 

 Podczas robienia zdjęć budynkowi z turecką flagą, usłyszałem donośne krzyki. Szybko zorientowałem się, że dwóm śniadym dżentelmenom niezbyt podoba się moje fotografowanie rezydencji, z której właśnie wychodzili. Nie chcąc narazić się na niepotrzebną dyskusję oraz całkiem realną konfiskatę aparatu, zacząłem się pośpiesznie wycofywać. Kiedy głosy nabrały na sile, a kroki stały się coraz szybsze, zacząłem biec. Na szczęście nie trwało to dłużej niż kilkanaście sekund, bowiem słowa „Run Forrest, Run”, przekonały mnie, że nic mi nie grozi. Dla pewności jednak przyśpieszyłem kroku, żeby jak najszybciej opuścić dzielnicę ambasad. 







































wtorek, 20 października 2015

Zalipie - wioska malowana jak ta Lala



     Małopolska wioska z gminy Olesna to oryginalna miejscowość, w której praktycznie każdy dom, włączając w to budynki użyteczności publicznej, jak kościół czy straż pożarna, jest pomalowana w kwieciste motywy. 

     Zwyczaj ozdabiania chat korowymi malunkami narodził się pod koniec XX wieku. Każdego roku w pierwszy weekend po Bożym Ciele odbywa się konkurs na najładniej pomalowaną zagrodę. 

     Zalipie to świetne miejsce na jednodniową wycieczkę. Warto zajrzeć do Domu Malarek, w którym można dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy oraz nabyć ręcznie robione pamiątki. Polecam, nie tylko miłośnikom polskiego fokloru! 































 
























 




 

sobota, 17 października 2015

Praskie ZOO – światowa ekstraliga i „zbawienna” powódź


     

 Ogród zoologiczny ze stolicy Czech otwarty w 1931 roku, od wielu lat uznawany jest za jeden z najlepszych na całym świecie. 

  Dzisiejszy kształt, czyli rozmieszczenie na dwóch poziomach, to efekt wielkiej wody z 2002, która zalała cały dolny poziom i doprowadziła do śmierci wielu zwierząt. Zdewastowany ogród odbudowano w przeciągu kilku lat. Obecnie na powierzchni 60 hektarów żyje ponad 5 300 zwierząt, z około 680 gatunków. Na górną część można się dostać piesza lub korzystając z krzesełkowego wyciągu, który pozwala podziwiać piękną panoramę okolicy. Spostrzegawczy zobaczą oddalony o kilka kilometrów budynek, wyglądający jak Pałac Kultury pomniejszy o połowę. Dzisiejszy Hotel International, to oczywiście prezent od bratniego, rosyjskiego narodu. 
 
Do największej atrakcji praskiego zoo bez wątpienia należy ogromny pawilon, gdzie stworzono warunki identyczne z panującymi w indonezyjskiej dżungli. Dzięki temu zwiedzający mogą stanąć oko w oko z różnymi gatunkami małp i egzotycznych ptaków. Znajduje się tam także podziemna jaskinia, w której żyje kilka gatunków nietoperzy. Sporym przeżyciem jest również zobaczenia na żywo pingwinów. Dzieci z pewnością będę się doskonale bawić w „dziecięcym zoo”, czyli zagrodzie z udomowionymi zwierzętami. 

Będąc w Pradze warto zarezerwować sobie jeden, cały dzień na zwiedzenie ZOO.